wtorek, 29 kwietnia 2014

Królik czy zając?

Dawno już zaczęłam króliko- zająca... Chwaliłam się wtedy włóczkami. Teraz mogę się pochwalić rezultatem, gdyż nareszcie go skończyłam!
Przyznam, że nie spodziewałam się po sobie, iż będę tak szła w zaparte. Cały czas słyszałam- "zostaw to i wrócisz jak będziesz umiała robić szydełkowe maskotki", albo "przerób tą nogę i zrób po prostu tubę", ale nie- ja się uparłam. Prułam łącznie chyba 10 razy, poprawiałam, dochodziłam jak to zrobić, nie wychodziło- to jeszcze raz. Tak w kółko. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że może rzeczywiście to zostawię? Coś mnie jednak pchało do przodu, szeptało do ucha- nie poddawaj się, spróbuj jeszcze raz. Więc próbowałam. Nie na marne!

Oto on, mój pierwszy szydełkowy zając (a może królik?):


Mimo poświęconych miesięcy na jego skończenie i trudu- uwielbiam go i chcę stworzyć kolejne. Chyba nauczyłam się cierpliwości. Chociaż od zawsze byłam cierpliwa, ale przy tej pracy czułam taki wewnętrzny spokój, który sprawiał, że nawet pruta po raz czwarty noga nie umiała mnie zniechęcić. Bardzo fajne uczucie.
Dowiedziałam się ostatnio, że moja prababcia- po której otrzymałam swoje cudowne imię (bardzo je lubię)- była niesamowicie uzdolniona. Zajmowała się robótkami ręcznymi (tak jak ja!). Myślę, że to ona zawsze czuwa nade mną i nad moimi pracami...

Zapomniałabym! Mój zając będzie miał jeszcze ubranko, dzięki uprzejmości pewnej wspaniałej Osoby, która powiedziała, że stworzy dla niego sweterek. :) Już się nie mogę doczekać! 

Pozdrawiam Was serdecznie.


środa, 23 kwietnia 2014

Przerwa dobrze na mnie wpływa

Bardzo potrzebowałam świątecznego oddechu. Jak już wiecie- spędziłam ten czas z Rodziną nad morzem i chyba nie muszę pisać, że było wspaniale!
W ogrodzie za hotelem znajdował się przepiękny ogród i to właśnie tam odnalazłam swój cichy zakątek:

























Odkryłam go dopiero po dwóch dniach, ale od tego czasu można mnie było znaleźć tylko tam! Siadałam sobie w słoneczku z wyszywanką i przy śpiewie ptaków- tworzyłam.

Pierwsze dwa dni- żyjąc w błogiej nieświadomości- chodziłam na 3-godzinne spacery po plaży. Oto jak one wyglądały:











W takim klimacie świąt i relaksu postanowiłam, że coś wyszyję- o tym wspominałam już w poprzednim poście. Wierzcie lub nie, ale tak szybko jeszcze mi się nigdy nie tworzyło. Przez ten czas powstał cały obrazek- jutro idę go oddać do oprawienia. Oto on:




























Baterie naładowane, robótkowy szał rozpoczęty- mogę działać, bo jestem pełna energii!

Pozdrawiam Was serdecznie!

niedziela, 20 kwietnia 2014

Zajączek nigdy nie zawodzi

Nareszcie! Dotrwałam do Świąt. Zmęczenie sięgało zenitu i był mi potrzebny oddech, bo w tym pędzie zaczynałam się dusić. Uffff....
Święta w tym roku spędzam w wyjątkowym miejscu. Właśnie tu najlepiej mi się relaksuje i odpoczywa od całego świata. Zawsze kiedy potrzebuję przerwy od życia- wyjeżdżam nad morze. Popatrzcie tylko jak tu pięknie:



W takim klimacie sobie odpoczywam i nabieram energii na kolejne miesiące. Byle do lipca- wtedy się bronię na drugim kierunku i rozpoczynam nowy etap życia. Wreszcie będę studiować tylko jeden kierunek, wreszcie będę miała czas! Zacznę robić to, co naprawdę chcę robić. Planuję kurs, o którym marzę od dłuższego czasu i poświęcenie się pracy z dziećmi i  oczywiście-pasji. 

A jak już mówimy o pasji. Postanowiłam zrobić sobie prezent od zajączka i zobaczcie co mi podarował:


Przepiękne materiały! Te na górze- do patchworku. Chciałabym już usiąść do maszyny i zacząć tworzyć! Ta na dole- to metr kwiatowej bawełny, z które powstaną dwie spódnice. Jedna z koła, a druga może bombka? Jeszcze nie wiem.Są przecudowne- od pierwszego wejrzenia się w nich zakochałam.

Płynnie łącząc pasję i miłość muszę wspomnieć o hafcie krzyżykowym. Wróciłam do krzyżyków i pragnę uchylić rąbka tajemnicy. 


Mój haft krzyżykowy. <3
Myślałam nawet dzisiaj nad tym, że przez chwilę zapomniałam jak go kocham- zajmując się szyciem, patchworkiem i szydełkiem. Jednak- stara miłość nie rdzewieje. Kocham szycie, szydełko, ale najbardziej zawsze będę kochać krzyżyki i to się chyba nigdy nie zmieni. A mogąc robić to wszystko po trochu staję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wtedy czuję, że nie chodzę po ziemii- tylko delikatnie się nad nią unoszę- z radości.

Myślę, że domyślacie się w jakim jestem aktualnie stanie- kiedy jestem nad morzem, wyszywam, spaceruję i czytam książki. Dokładnie tak- jestem w niebie!

Pozdrawiam Was z tego mojego nieba, życząc jeszcze raz:
Radosnych, Spokojnych i Zdrowych Świąt! 
Niech Wam również będzie jak w niebie!



wtorek, 15 kwietnia 2014

Kurs kroju i szycia- tydzień VII i IX (koniec)

Kursy, praca magisterska i rozwój pochłonęły mnie bez reszty. Nie miałam nawet głowy do przeglądania blogów, a co dopiero napisania notki na swoim własnym. Pogoda ostatnio u nas nie dopisuje, a ja miałam w planach zrobić zdjęcia swoich dzieł w plenerze. Czekałam, czekałam i się chyba nie doczekam, ale dam pogodzie jeszcze szansę i dopiero wtedy się pochwalę. Tymczasem opowiem co działo się na kursie w ostatnich dwóch tygodniach.

Tematem głównym była koszula. Otrzymałyśmy materiały dotyczące modelowania kołnierzyków i szyłyśmy kolejne części tej jakże skomplikowanej konstrukcji. Ja skończyłam tydzień przed zakończeniem kursu, więc dodatkowo zrobiłam pasek na gumce jako ćwiczenie i dokończyłam spódnicę, którą szyłam całkowicie sama- bez pomocy kursu. Na ostatnim etapie pomogła mi Pani Krysia- prowadząca kurs, bo góra spódnicy dziwnie się marszczyła, a ja nie wiedziałam co z tym zrobić. Udało się! Uratowana.

Na koniec- rozdanie zaświadczeń o ukończeniu kursu (dla nas to dyplomy- nie żadne zaświadczenia). Nadszedł niestety czas na pożegnanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny etap, ale pójdę tylko do grupy Pani Krysi! W grupie średniozaawansowanej będziemy szyć sukienkę, wybraną rzecz z burdy oraz nauczymy się o materiałach.

Już odczuwam brak kursu, ale wpływa to na mnie dość pozytywnie (oprócz tęsknoty), ponieważ rozrysowałam już dwie kolejne spódnice i zaraz siadam do krojenia jednej z nich! Zobaczycie je- mam nadzieję- szybciej niż spodnie i koszulę. Bądźcie cierpliwi! W każdej chwili jestem gotowa wskoczyć w swoje nowe ciuszki i polecieć robić zdjęcia!

Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i życzę spokojnych, zdrowych i radosnych Świąt przepełnionych atmosferą Rodzinną! Niech te parę dni da Wam energię na kolejne miesiące.


Pochwalę się tylko, że przez święta będę wyszywać! Tak- dobrze przeczytaliście: WYSZYWAĆ! Już niedługo wielki powrót do krzyżyków. :)


wtorek, 1 kwietnia 2014

Patchwork- kolejne marzenie spełnione!

Kiedy dostałam maszynę do szycia, pomyślałam sobie: "Co ja będę szyć?" i wtedy znalazłam patchwork. Bardzo chciałam się tego nauczyć i właśnie w tą niedzielę liznęłam nieco od razu się zakochując. :)
Zobaczcie zdjęcia, które dla Was przygotowałam (część z moich zbiorów, część pożyczona od Organizatorki Oli, która świetnie przygotowała i poprowadziła kurs)















Na ostatnim zdjęciu nasza zdolna grupa, niestety bez jednej uczestniczki i bez prowadzącej.

Było świetnie! Postanowiłam, że od teraz zbieram wszelkie materiały, aby móc tworzyć więcej takich cudeniek!

Pozdrawiam!