czwartek, 20 lutego 2014

Kurs kroju i szycia- tydzień III

W trzecim tygodniu zajęć nie było tak wielu różności. Wszystkie byłyśmy skupione na szyciu spódnicy dla siebie. W sumie robiłyśmy ją 2,5 zajęć, przy czym- niektórym nie udało się wyrobić w czasie. Każda z nas szyła spódnicę na siebie, dzięki czemu miałyśmy niesamowitą motywację.
Były momenty, kiedy uśmiechałyśmy się wszystkie- bo coś wyszło, były też takie- gdzie spuszczałyśmy głowy i szłyśmy pruć po raz setny dany fragment. Nauka od podstaw nie jest łatwa, ale satysfakcjonujące są kolejne małe kroczki.
W środę, czyli na drugich zajęciach trzeciego tygodnia- udało mi się ukończyć moje dzieło. Muszę przyznać, że nawet mi to wyszło. Materiał niestety jest ciemny i zdjęcia nie wychodzą tak, jakbym chciała. Mam jedno- robione tuż po zajęciach- jeszcze w euforii.


Bardzo mi się to podoba! Wreszcie nie muszę wybierać tylko z tego, co jest w sklepach, a mogę kupić materiał jaki mi się podoba i uszyć...co zechcę! Co prawda- umiem na razie szyć tylko spódnice, ale wszystko po kolei. :)
Z powodu ferii zimowych w naszych szkołach- mamy 2 tygodnie przerwy w zajęciach, ale ja się nie obijam. Zaczęłam szyć, zupełnie sama, kolejną spódnicę. Idzie mi nieco gorzej niż na zajęciach, bo nie mam do kogo zwrócić się z toną pytań- jakie mi się nasuwają. Czasami po prostu robię sobie przerwę, bo nie chce mi się już 20-ty raz pruć tego samego. Mam jednak nadzieję, że do końca przerwy spódnica powstanie. Bardzo bym chciała! Trzymajcie kciuki!

Jest bardzo duża szansa, że wreszcie skończę zimową Belle&Boo- niestety śnieg na jakiś czas mnie pokonał, ponieważ jest go więcej niż myślałam- wyszywam, wyszywam i końca nie widać. Mam plan rozprawić się z nim do końca tygodnia. Czas na coś wiosennego. :)

Pozdrawiam

sobota, 8 lutego 2014

Kurs kroju i szycia- tydzień II oraz Belle&Boo

Dzisiaj pragnę się z Wami podzielić wrażeniami z kolejnego tygodnia zajęć kroju i szycia... Nadal uważam, że jest to bardzo intensywnie i pracowicie spędzone 6 godzin tygodniowo. Gdy tam wchodzę- zostawiam cały świat za drzwiami- jestem tylko ja, nożyczki, maszyna, nici i wspaniałe osoby- zakręcone tak samo jak ja. :)
W poniedziałek uczyłyśmy się- jak modelować nasze spódnice. Wiemy już co zrobić, aby była to spódnica ołówkowa, z 6-ciu klinów lub biodrówka... Z taką wiedzą przystępujemy do części praktycznej, która poświęcona jest wszywaniu zamka i zszywaniu zaszewek- obecnych z przodu i z  tyłu spódnicy.




Myślicie, że to wszystko, co zdążyłyśmy zrobić? To dobrze, że nie. ;) Kolejne poniedziałkowe osiągnięcie to: pierwsza w życiu- rozrysowana spódnica. Śmiechu było co nie miara, ale pojawiło się też zatrzymanie akcji serca, kiedy okazało się, że jest źle wymierzona- na szczęście na długość, co nie zrobiło większej różnicy.



W środę naszą misją było uszycie spódnicy z wykrojów, które zrobiłyśmy. Powiem szczerze, że wydawało mi się to łatwiejsze (w mojej głowie). Niby tylko przerysować, ale tu zaszewka, tu odstęp, tu rozporek... Wszystko należy narysować w odpowiednią stronę. Jednak po narysowaniu wszystkiego stwierdziłam, że każda kolejna będzie już łatwiejsza. Po odrysowaniu i wycięciu pozostało już tylko fastrygowanie, a później szycie!
Zdążyłam zszyć, rozprasować, i wszyć zamek. Na poniedziałek została mi do wszycia podszewka i wykończenie spódnicy, ale to już sama przyjemność. Oto moja niedokończona spódniczka. 


 Ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu, aby zająć się Belle& Boo, czy też robieniem kartek, czy... czymkolwiek! Zaczyna się jednak nowy semestr- nareszcie, co oznacza- więcej czasu na realizowanie swoich pasji. W związku z tym- Boo dostał futerko i obwódki. Pozostał mi już tylko śnieg.



Pozdrawiam Was serdecznie! Mam nadzieję, że moje relacje są dla Was użyteczne. :)
Już niedługo kolejne odsłony! Krzyżykowe? Kartkowe? Szyciowe? To się okaże!

sobota, 1 lutego 2014

Kurs kroju i szycia- tydzień I

Zapisałam się na kurs kroju i szycia, żeby ktoś, kto się na tym zna, nauczył mnie od początku do końca jak szyć, co szyć, i jak się w ogóle za to zabrać. Miałam w planach chwalić się Wam jedynie tym, co stworzę, ale kiedy upubliczniłam informację, że na taki kurs chodzę- zaczęła się lawina pytań, od różnych ludzi zainteresowanych tematem i poszukujących właśnie czegoś takiego. Stwierdziłam więc, że na moim blogu co tydzień będzie pojawiać się relacja z zajęć, żeby Ci, którzy chcą się nauczyć, wiedzieli- czego mogą się tam spodziewać i by było im łatwiej zdecydować czy tego właśnie szukają. :)  Może przekonam i tych, którzy w ogóle o tym nie myśleli?

Kurs jest nastawiony hobbystycznie, choć dostaje się Certyfikat z MEN o ukończeniu kursu. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu i trwają 3 godziny zegarowe, czyli 6 godzin w tygodniu. Rozpoczął się 27 stycznia i kończy się 9 kwietnia. Jest to wydarzenie cykliczne, czyli jak my skończymy- zacznie kolejna grupa.

W pierwszym dniu byłam nieco w szoku, bo tempo zajęć było szybkie, przynajmniej tak mi się wydawało. Najpierw sprawdzenie obecności- jak w szkole. :) Oczywiście obecność nie jest obowiązkowa, ale lista jest. Otrzymałyśmy mnóstwo przydatnych materiałów, najpierw tabelę ze skrótami krawieckimi takimi jak: ZWo, ot itd...





















Później na nasze stoliki przywędrowały instrukcje powstawania spódnicy podstawowej i tu się zaczęła
czarna magia. :) Rysowałyśmy za Panią, kreska po kresce, miały mieć odpowiednie długości, odpowiedni kąt...Byłyśmy wszystkie tak skupione, że na sali panowała totalna cisza, a każda patrzyła tylko na swoja kartkę i na tablicę. Tutaj talia, tutaj koniec, a tu zaszewka...Jeszcze jedna kreska... Uff. Udało się!




















Nie wiem jak to zrobiłam, ale wyszło. :)
Po tych chwilach skupienia, coś co Paulina lubi najbardziej- ściegi ręczne. Jaka była moja radość, kiedy dostałam igłę, nitkę i kawałek materiału. A oto moje ściegi:























Do każdego ściegu robiłam sobie notatki, żeby nie zapomnieć jak się to robi. Były też rysuneczki- prawie techniczne. :)

Na drugich zajęciach robiłyśmy schematy innych spódnic, takich jak: spódnica z 6-ciu klinów, z koła, z półkoła... Tym razem rysowanie było już nieco większą zabawą, bo wydawało się łatwiejsze.























Druga część zajęć to ściegi... tym razem maszynowe. Maszyny, na których pracujemy, są maszynami przemysłowymi. W porównaniu do tej domowej są (jak dla mnie) nieco bardziej przerażające. Tutaj muszę wspomnieć, że bardzo długo nie mogłam się przekonać do tej domowej, bo się jej bałam, że mi przeszyje palce, albo je gdzieś wciągnie, jak ją zatrzymać! Dopiero jak dostałam swoją własną- oswoiłam się z tym urządzeniem. Maszyny przemysłowe po kliknięciu włącznika zaczynają wydawać dźwięki, dlatego ja swojej przez długą chwilę nie włączałam. Nawijałam sobie nitkę zgodnie z instrukcją Pani prowadzącej, później sobie na nią patrzyłam... Dobra, trzeba ją włączyć!





















Dostałyśmy kawałek materiału i mogłyśmy go poprzeszywać wzdłuż i wszerz. :) Pierwsze dwa razy były dla mnie przerażające, bo 1800 obrotów mojej maszyny domowej w porównaniu do 3600 Juki- kosmiczna różnica. Jak się dobrze "depnie", to wyrywa materiał z rąk i wypluwa z drugiej strony. Podobno maszyna jest jak koń- trzeba ją okiełznać i ma nas słuchać. W końcu nawet i mnie posłuchała. Z naszej współpracy powstały ściegi, które były tematem tych zajęć.


























Tak mi dobrze szło, że po wszystkich podstawowych ściegach dostałam jeszcze lamówkę do zrobienia:



















To całe drugie zajęcia. Uważam je za bardzo produktywne.  :)

W następnym tygodniu rysujemy spódnicę na siebie i ją szyjemy! Każda ma przynieść materiał jaki chce, może to być nawet prześcieradło. Ja już kupiłam- zobaczymy, czy mi to wyjdzie.

Mam nadzieję, że spodoba Wam się mój nowy cykl na blogu. Byłabym wdzięczna za wszelkie komentarze, żebym wiedziała, co myślicie.

Pozdrawiam